Wywiad z krótkofalowcem i kolekcjonerem kluczy telegraficznych
Co może łączyć miłość do muzyki z kluczami telegraficznymi i radiokomunikacją? O niezwykłej pasji opowiada Pan Stanisław, emeryt z Dolnego Śląska, który od kilkudziesięciu lat spełnia się jako krótkofalowiec. Nagrodzony jako jedyny w Polsce dyplomem WAS wydawanym przez ,,Straight Key Century Club” za potwierdzone obustronnie łączności przeprowadzone na kluczach sztorcowych ze wszystkimi 50 stanami USA. Jest członkiem Dolnośląskiej Amatorskiej Sieci Ratunkowej (DASR) utworzonej do zapewnienia łączności zapasowej w sytuacjach kryzysowych, a w szczególności w przypadkach katastrof i klęsk żywiołowych, kiedy to obywatele nie mogliby skomunikować się za pomocą komercyjnych systemów telekomunikacyjnych. W swojej kolekcji ma około 100 urządzeń telegraficznych.
Jak zaczęła się Pana przygoda z krótkofalarstwem?
W czasach, w których dorastałem, nie było zbyt wielu perspektyw spędzania wolnego czasu. Moi znajomi, podobnie jak ja na początku, zbierali znaczki, a także pocztówki, opakowania po zapałkach, jednak ja chciałem robić coś innego, co da mi więcej możliwości i frajdy. Od zawsze uwielbiałem słuchać muzyki, było to jednak mocno ograniczone w tamtym okresie. Nie było mowy o dostępie do Internetu, płyt CD, więc do dyspozycji miałem tylko radio. Pewnego razu, kiedy poszukiwałem nowych rozgłośni radiowych, natrafiłem na nietypowe rozmowy, które jak się okazało, prowadzili krótkofalowcy. Od tego momentu, szukałem z zainteresowaniem informacji o krótkofalarstwie i zacząłem w tym uczestniczyć, co zapoczątkowało pasję, która trwa aż do teraz.
Na fotografii kilka kluczy skandynawskich z kolekcji Pana Stanisława.
Co daje Panu nawiązywanie łączności za pomocą radiostacji?
Radiostacja dała mi możliwość kontaktu z ludźmi z całego świata, posługując się unikalnym językiem – alfabetem Morse’a. Pozwoliła na wykorzystanie tego, co zazwyczaj ma w sobie każdy człowiek – ciekawości świata, innych kultur, ludzi, kiedy w czasach stanu wojennego, nie było nawet możliwości opuścić Polski. Poznałem mnóstwo osób o podobnych zainteresowaniach na całym świecie, z którymi później miałem okazję spotkać się osobiście, szczególnie, kiedy przebywałem w celach zarobkowych w Wielkiej Brytanii. Do tej pory utrzymuje wiele relacji zapoczątkowanych za sprawą krótkofalarstwa. Mogę również brać udział w różnych zawodach, które dostarczają mi emocji.
Na czym polegają takie zawody?
Zawody polegają na osiągnięciu jak największej ilości łączności z ludźmi z całego świata za pomocą radiostacji. Co roku organizowane są przez związki krótkofalowców różne konkursy, w których biorą oni udział często mające związek z wydarzeniami obecnymi na świecie, np. teraz rozgrywają się Mistrzostwa Świata w Hokeju, i z tej okazji są organizowane zawody krótkofalarskie, dzięki czemu wszyscy mogą dowiedzieć się o tym, co dzieje się na świecie.
Jeden z polskich kluczy w kolekcji, o czym świadczy wybity symbol orła, który był wykorzystywany najprawdopodobniej przez Kompanię łączności 3 Dywizji Piechoty Legionów po 1932 r. w Zamościu.
Dlaczego zaczął Pan kolekcjonować klucze telegraficzne?
Jak już wcześniej wspominałem, zaczynałem od zbierania znaczków, jednak to hobby nie było dla mnie wystarczające, a z pewnością unikalne. Z tej przyczyny, jakieś 15 lat temu postanowiłem zbierać klucze, najpierw te, które były sprawne i mogły mi ułatwić nawiązywanie łączności, a później te, z historią i można powiedzieć ,,z duszą”. Od tej pory staram się zbierać klucze w pewien sposób tematycznie, biorąc pod uwagę konkretne obszary terytorialne – mam w kolekcji klucze skandynawskie, klucze typu camelback głównie z Austro-Węgier i stare klucze niemieckie, pochodzące z Prus. Niestety, zacząłem zbyt późno gromadzić kolekcję, nie zdając sobie sprawy, jak wiele urządzeń mogłem zdobyć za zdecydowanie mniejsze pieniądze niż teraz. Obecnie klucze, a zwłaszcza skandynawskie, są bardzo kosztowne.
Czy spotkał Pan na swojej drodze jakieś ciekawe postacie?
Nawiązałem łączność m.in. piosenkarzem Larnellem Harrisem zdobywcą pięciu Nagród Grammy w muzyce gospel. Innym, ciekawym połączeniem, jakie nawiązałem, był kontakt z mnichem, który mieszka w zamkniętym klasztorze na szczycie góry Athos, do którego turyści praktycznie nie mają wstępu. Niesamowite jest to, że dla krótkofalowców nie ma barier – nawiązałem łączność nawet z takimi, którzy biorą udział w różnych ekspedycjach np. nadając z małej, niezamieszkanej wysepki na Atlantyku o nazwie Rockall.
Klucze typu ,,camelback”, których nazwa odnosi się do charakterystycznego kształtu przypominającego garb wielbłąda.
Czy uważa Pan, że młodzi ludzie i przyszłe pokolenia mogą zainteresować się krótkofalarstwem?
Myślę, że krótkofalarstwo niejako zamiera, ponieważ świat, w którym żyjemy diametralnie się zmienił. Nie ma barier, nie ma granic – tego, z czym ja musiałem się mierzyć w latach młodości. Kiedyś była tylko telegrafia, dzisiaj są zupełnie inne techniki, w tym systemy wykorzystujące komputery, które nie wymagają dużej wiedzy i pracy operatora.
Mimo to zauważam, że młodzi ludzie angażują się w tego typu inicjatywy, szczególnie w miejscach, w których można uczestniczyć w klubach krótkofalarskich i innych stowarzyszeniach zrzeszających osoby o podobnych zainteresowaniach. Dawniej częściej takie działania były inicjowane w szkołach, jednak teraz zazwyczaj jest to niemożliwe, przez co trudniej zarazić młodsze pokolenia taką pasją. Rozwój techniki sprawił, że nie trzeba też stacjonarnych anten – mikro radiostację z anteną można zabrać nawet w góry i pracować praktycznie z każdego miejsca na ziemi. No chyba, że mówimy o mieszkańcach Korei Północnej, gdzie krótkofalarstwo nie istnieje ze względu na panujący tam reżim.
Biorąc pod uwagę nieustanny rozwój technologiczny i współczesne realia uważam, że młodych ludzi może nie zainteresować ta dziedzina. Jednakże, jeśli ktoś pozna to hobby i odnajdzie w nim to, czego ja poszukiwałem, zrozumie, że to nie tylko klucze i radiostacja, ale pewnego rodzaju melodia zarezerwowana dla wytrawnych słuchaczy.
Jeden z elementów kolekcji – rzadki, kieszonkowy zestaw nadawczy używany przez szpiegów unii podczas wojny secesyjnej w latach 1861-1865 w Stanach Zjednoczonych służący do podsłuchiwania wiadomości, a także przesyłania fałszywych informacji do wroga.