Po książkę Leny Khalid „Córki chmur. O kobietach z Sahary Zachodniej”, wydaną przez Wydawnictwo Poznańskie, sięgnęłam zaintrygowana jej tytułem. Dodatkowym argumentem było to, że to reportaż – gatunek, który bardzo lubię, bo z założenia przedstawia rzetelny i realistyczny obraz otaczającego nas świata. W tym reportażu autorka zabiera nas do niezwykle ciekawego i nietypowego miejsca – Sahary Zachodniej. Dotąd moja wiedza o tym regionie, którego status międzynarodowy wciąż pozostaje nieustalony, była bardzo skromna. Lektura „Córek chmur” znacząco ją poszerzyła – poznałam jego historię, mieszkanki oraz dramat rozgrywający się na tych ziemiach od wielu lat.
Sama autorka reportażu jest postacią bardzo interesującą. Od 2015 roku jest związana z Tunezyjczykiem, jest praktykującą muzułmanką i na co dzień nosi hidżab. Od 2017 roku prowadzi blog Polka na pustyni i profil na Instagramie @polkanapustyni. Kilka lat spędziła za granicą, w tym półtora roku mieszkała w Saharze Zachodniej, w części kontrolowanej przez Maroko. Pobyt ten przypłaciła zespołem stresu pourazowego. Mimo to do dziś czuje się mocno emocjonalnie związana z tymi terenami i regularnie je odwiedza. Za swoją działalność na rzecz upowszechniania wiedzy o islamie, walkę o prawa kobiet i budowanie dialogu międzykulturowego została uhonorowana nagrodą Amnesty International Pióro Nadziei 2023.

Na temat swoich kontaktów z kobietami Sahary Zachodniej pisze:
„Obcowanie z Saharyjkami było – i nadal jest – najbardziej inspirującym i uczącym pokory doświadczeniem w moim życiu. To one uświadomiły mi, że piękno jest konceptem kulturowym, a bycie częścią troskliwej wspólnoty, tak różnej od naszego zachodniego indywidualizmu, pomaga przetrwać najgorsze nawet chwile.”
We wstępie do swojej książki Lena Khalid nakreśla historię i współczesną sytuację Sahary Zachodniej oraz jej mieszkańców – ludu Sahrawi, co oznacza „ktoś z pustyni”. Obecnie terytorium Sahary Zachodniej jest podzielone na dwie części: większą, zachodnią, kontrolowaną przez Maroko, oraz mniejszą, wschodnią, zarządzaną przez walczący o niepodległość ruch polityczno-zbrojny Front Polisario. Na tym obszarze od 1975 roku funkcjonuje Saharyjska Arabska Republika Demokratyczna. Front Polisario, działający w imieniu Sahrawi, zarządza także obozami dla uchodźców w Algierii. Organizuje walkę z marokańską armią, a także utrzymuje relacje dyplomatyczne z partnerami międzynarodowymi.
Po tym wstępie autorka oddaje głos bohaterkom książki. Dalsza część publikacji to dziewięć indywidualnych historii opowiadanych przez Saharyjki. Mówią one o życiu na pustyni, w obozach dla uchodźców i na terenach kontrolowanych przez Marokańczyków. Opowiadają także o swojej kulturze – saharyjskim matriarchacie, o miłości, małżeństwach ludu Sahrawi oraz pielęgnowaniu tradycji. Znajdziemy tu również opisy życia pod marokańską okupacją – pełnego brutalności, represji i tortur, a jednocześnie niesamowitej, wręcz nadludzkiej determinacji Saharyjek i Saharyjczyków w demonstrowaniu oporu i walce o niepodległość. Te historie są osadzone w kontekście wydarzeń historycznych, co umiejscawia życie ich bohaterek w konkretnej rzeczywistości.
Ze względu na bezpieczeństwo imiona niektórych kobiet zostały zmienione, co jeszcze dobitniej uświadamia, że są to osoby prawdziwe, których życie jest zagrożone ze względu na wyznawane poglądy. Dzięki lekturze możemy dowiedzieć się więcej nie tylko o konflikcie w Saharze Zachodniej poprzez przeżycia mieszkających tam ludzi – szczególnie kobiet – ale także poznać bardzo interesującą społeczność, jaką jest lud Sahrawi. Dominującą religią jest tam islam, jednak pozycja Saharyjek i ich prawa są znacznie większe niż w innych krajach muzułmańskich. Są bardziej niezależne i postępowe, co wynika z polityki Polisario, podkreślającej różnice między kobietami Sahrawi a Marokankami. Władze przywiązują dużą wagę do kształcenia kobiet oraz równouprawnienia we wszystkich sferach życia, co wyraźnie widać w historiach opowiadanych przez młodsze pokolenie Saharyjek.
Autorka bardzo plastycznie i szczegółowo opisuje miejsca, o których pisze. Zwraca uwagę na kolory, zapachy, smaki i faktury, aby jak najpełniej oddać klimat opisywanych terenów. Wszystkimi zmysłami chłoniemy egzotykę tego obszaru – intensywny zapach i smak zielonej herbaty czy różnokolorowe malhfy, tradycyjny ubiór Saharyjek. Kiedy Lena Khalid pisze o więzieniach, także pozostaje wierna tej zasadzie – nie ucieka od brutalnych opisów znęcania się nad więźniarkami ani od obrazów nieludzkich warunków, w jakich przebywają aresztanci.
Kobiety przedstawione w książce są autentyczne i pełne życia, a ich opowieści niosą ogromny ładunek emocjonalny. Czasem towarzyszy im radość i humor, a czasem strach i ból. Ten przekaz wywołuje w czytelniku wiele emocji. Narracja jest płynna, a w wypowiedzi kobiet wplatane są arabskie słowa i pojęcia z dialektu hassanijja, których wyjaśnienia znajdziemy na końcu książki. Tam zamieszczono również kilka pięknych, kolorowych zdjęć, ilustrujących i uzupełniających treść. O skrupulatności autorki podczas gromadzenia materiałów świadczą liczne przypisy.
Książka jest starannie i estetycznie wydana, w twardej oprawie. Jedynym mankamentem wersji papierowej jest, moim zdaniem, zbyt mały druk. Na szczęście dostępna jest również w formie audiobooka.
„Córki chmur” to emocjonalnie trudna lektura. Jest w niej dużo bólu, smutku i bezsilności, ale jednocześnie rozbudza ciekawość, otwiera na inną kulturę i pokazuje inny świat. To także głos społeczności Sahrawi, wołający o wsparcie w dążeniu do wolności. Głos kobiet, które pragną, by ich synowie i córki nie ginęli w walce czy w więzieniach. Głos młodych dziewczyn, które zamiast strachu chciałyby spokoju i bezpieczeństwa na swojej ziemi. To również hołd dla wszystkich Sahrawi od lat walczących o niepodległość – dla ich cierpliwości, wytrwałości i odwagi.
Tej książki nie sposób odłożyć na półkę i o niej zapomnieć. Pozostaje w głowie, sprawia, że chce się o niej i o jej bohaterkach rozmawiać, dzielić wiedzą, którą się z niej czerpie, i emocjami, które budzi. Skłania także do refleksji nad wartościami takimi jak wolność, niepodległość i prawa człowieka.
Choć liczy zaledwie nieco ponad 250 stron, niesie ze sobą ogromny ciężar poruszanego tematu. Jest autentyczna, rzetelna i głęboko poruszająca. Zachęcam do przeczytania.
Elżbieta Molęda










