W dobie rosnących kosztów życia coraz trudniej oprzeć się ofercie tańszej energii, szczególnie gdy przedstawia ją uśmiechnięty, uprzejmy handlowiec, który puka do naszych drzwi. Panele fotowoltaiczne, pompy ciepła czy inne nowoczesne rozwiązania reklamowane są jako sposób na wysokie rachunki. Niestety, coraz częściej okazuje się, że za obietnicą oszczędności kryje się długoterminowe zobowiązanie, które nie zawsze leży w naszym interesie.
Mistrzowie perswazji
Osoby zajmujące się sprzedażą bezpośrednią to zwykle ludzie charyzmatyczni, pewni siebie i doskonale wyszkoleni w komunikacji. Od pierwszych sekund rozmowy potrafią przełamać nasze opory i zbudować pozorne poczucie zaufania. Nierzadko proponują przejście na „ty”, by zbliżyć się do klienta i stworzyć atmosferę przyjacielskiej relacji. Taka strategia sprawia, że stajemy się mniej czujni i podatniejsi na manipulację.
Wielu handlowców pracuje na prowizji, ich wynagrodzenie zależy od liczby podpisanych umów. Nic więc dziwnego, że często naciskają na szybkie decyzje, przedstawiając swoje oferty jako wyjątkowe i ograniczone czasowo. Niestety, po sfinalizowaniu transakcji kontakt z nimi często staje się znacznie trudniejszy, a klient zostaje sam z problemami.
Kto naprawdę podejmuje decyzję?
Choć wydaje się, że to my decydujemy o zakupie, w rzeczywistości to sprzedawca kontroluje proces. Wszystko zaczyna się od umiejętnego „stworzenia potrzeby” i rozmowa szybko schodzi na temat rosnących kosztów życia, niepewności energetycznej i konieczności oszczędzania. W takich warunkach wizja niższych rachunków za prąd lub ogrzewanie wydaje się niezwykle kusząca.
Handlowcy przedstawiają swoje oferty jako najlepsze na rynku, często pomijając lub umniejszając wady. Klient, zachęcony łatwym finansowaniem, podpisuje umowę bez porównania konkurencyjnych rozwiązań. A przecież stawka jest wysoka, to często inwestycje warte kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Rzeczywistość po podpisaniu umowy
W teorii wszystko brzmi dobrze. Rachunki za energię mają spaść, a środowisko skorzystać. W praktyce jednak często pojawiają się nieoczekiwane koszty. Kredyt na instalację, konieczność dopłaty do montażu, długie oczekiwanie na dofinansowanie, a nawet problemy z serwisem czy realizacją gwarancji, to wszystko zaczyna wychodzić dopiero po czasie.
Rata kredytu może zjeść całe „oszczędności”, a zwrot z inwestycji według handlowców ma nastąpić za 20, a czasem i 30 lat. To okres, w którym wiele może się zmienić: technologie się starzeją, zmieniają się przepisy, a urządzenia wymagają konserwacji i napraw.
Seniorzy, główna grupa ryzyka
Najczęstszą ofiarą agresywnych praktyk sprzedażowych są osoby starsze, często nieświadome swoich praw, z ograniczonym dostępem do internetu i trudnością w analizie dokumentów. Handlowcy wykorzystują ich uprzejmość i zaufanie, podsuwając do podpisu niejasne umowy czy oświadczenia.
Jednym z najczęstszych trików jest wprowadzanie w błąd co do prawa odstąpienia od umowy. Mimo że każdy konsument ma 14 dni na rezygnację bez podawania przyczyny i kosztów, sprzedawcy sugerują, że „w tym przypadku to nie obowiązuje” lub „trzeba będzie zapłacić za już poniesione koszty”.
Różnica między wizytą umówioną a nieumówioną ma ogromne znaczenie prawne. Jeżeli handlowiec przyszedł bez zapowiedzi, a spotkanie nie było faktycznie ustalone wcześniej, konsument ma nie 14, ale aż 30 dni na odstąpienie od umowy. To właśnie w takich przypadkach prawo daje więcej czasu na przemyślenie decyzji i reakcję, szczególnie w ochronie osób, które mogły zostać zmanipulowane.
Jednak dla bezpieczeństwa lepiej jest odstąpić od umowy w przeciągu 14 dni. Dużym zagrożeniem jest obchodzenie prawa poprzez fałszywe uznanie wizyty za „umówioną”. Wystarczy, że handlowiec zapuka do drzwi kilka godzin wcześniej i zapyta, czy może wpaść, by później traktować spotkanie jako zaplanowane. Jeszcze groźniejsze są sytuacje, w których klient, często nieświadomie podpisuje oświadczenie, że spotkanie było wcześniej umówione, choć w rzeczywistości do żadnych wcześniejszych ustaleń nie doszło.
Warto też pamiętać, że aby skutecznie odstąpić od umowy, najlepiej wysłać oświadczenie na piśmie, listem poleconym lub mailem. Nie liczy się data, kiedy firma odbierze list, lecz moment nadania. Sam telefon czy ustne poinformowanie sprzedawcy nie daje pewności, że nasza rezygnacja została przyjęta i zanotowana, dlatego dla własnego bezpieczeństwa warto zachować dowód wysłania oświadczenia. To pozwala uniknąć nieporozumień i ewentualnych problemów w przypadku sporu.
Zielona energia: tak, ale z głową
Zielone technologie same w sobie nie są złe, przeciwnie, mogą być rozsądną inwestycją. Problem leży nie w produkcie, lecz w sposobie jego sprzedaży. Wiele firm działa uczciwie i transparentnie, ale nie brakuje też tych, które wykorzystują niewiedzę lub zaufanie klientów.
Zanim zdecydujemy się na podpisanie umowy, warto dokładnie porównać kilka ofert dostępnych na rynku oraz sprawdzić opinie o firmie, z którą zamierzamy współpracować. Niezwykle istotne jest też dokładne przeczytanie warunków finansowania i upewnienie się, czy obiecywane dofinansowanie faktycznie nam przysługuje. Taka ostrożność pozwoli uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek i podejmować świadome, dobrze przemyślane decyzje.










